czwartek, 7 listopada 2013

Życie potrafi zaskakiwać. I

  Wiem długo mnie nie było ( Qń zresztą też) ale zaczęła się szkoła, zapierdziel straszny ale napisałam kolejnego Brusnopa, może w najbliższym czasie dodam II poprzedniego :) Wypatrujcie, komentarze (te negatywne też :D) mile widziane. / Blackbirds

      -Ben! Otwórz te jebane drzwi! - Ten głos… Poznałbym go wszędzie. Ale moment... Co on tam robił? Przecież miał być z chłopakami na imprezie, i w ogóle co tu robię w ciemnym pomieszczeniu?! Wstałem, zrobiłem parę kroków i coś ostrego wbiło mi się w nogę. Kurwa, igła?! Byłem blisko... Strzykawka … I w tamtym momencie zaczęły mi wracać wspomnienia. Chociaż myślenie było trudne, bo dopiero się ocknąłem i ten pedał dobijał się do drzwi, ale zacząłem sobie wszystko przypominać. Miałem złożyć niewypowiedzianą wizytę mojej dziewczynie. Mieliśmy rocznicę. Spędziłem z nią dokładnie rok, nie powiem, że żałuję. Było świetnie, chłopcy ją uwielbiali - może poza Dannym... Nienawidził jej, wyzywał ją. Uważał, że jest tylko zwykłą dziwką... Niestety ten idiota miał rację... Jak to możliwe, że ten wiecznie podpity idiota miał rację? Pewnie to dlatego, że prochy, alkohol i dziwki wyczuwa na kilometr... W kilku momentach nawet zazdrościłem tym kobietom... One miały to, co nigdy nie było mi przeznaczone. Danny... Chciałem go mieć nawet na te kilka godzin. Żeby te jego wielkie dłonie dotykały moich policzków, potem zeszły na ramiona, następnie sunęły po moich plecach, aby potem pewnie złapać mnie za... KURWA MÓZGU! O czym ty marzysz?! Coraz bardziej się obawiałem o swoją psychikę… Podobał mi się facet! Ale to był Danny, a on podoba się wszystkim. Niestety, jestem tylko jego kumplem i stałby się cud gdyby ta sytuacja przerodziła się w coś głębszego… Gdy tak stałem i rozmyślałem, zupełnie się wyłączyłem. Przestałem nawet słyszeć pukanie i darcie ryja, które oznaczały, że Danny cały czas dobija się do drzwi. Nie wiedziałem czy mu otworzyć. Z jednej strony wiedziałem, że domyśla się że coś się stało i raczej by mi pomógł. Z drugiej jednak nie chce usłyszeć gadki pt. "mnie nikt nigdy nie słucha, a ja zawsze mam rację". Ale chyba mu otworzę. Przyda mi się teraz wsparcie, a zwłaszcza jego. W najgorszym przypadku po prostu utonę w jego zielonych oczach.
Gdy wstałem, coś bardzo ostrego wbiło mi się w nogę. No tak, strzykawka leżała na podłodze. Pukanie się wzmogło, chyba usłyszał, że wstałem i nie ma zamiaru mi odpuścić. Podszedłem do tych pierdolonych drzwi. Otworzyłem. Danny bez jakiejkolwiek zapowiedzi wpierdolił mi się do pokoju. Westchnąłem cicho i zamknąłem drzwi. Odwróciłem się do niego przodem. Patrzył na strzykawkę po czym przeniósł wzrok na mnie. Jego oczy wypowiadały jedno zdanie - "CO SIĘ KURWA STAŁO ?!" Wiedziałem, że nie odpuści dopóki się nie dowie co mi się przydarzyło. Więc najlepszym wyjściem było opowiedzenie mu.

-Miałeś rację.- Zrobił zdziwioną minę.
-Benio, ale w czym?
-Ona naprawdę jest dziwką, zdradziła mnie.- Nie wytrzymałem, łzy znowu popłynęły z moich oczu. Podszedł do mnie i rozchylił ramiona w zapraszającym geście. Od razu skorzystałem i wtuliłem się w niego. Tak bardzo mi go brakowało. Przez nią oddaliliśmy się od siebie. Jestem idiotą, ponieważ dopiero w tamtym momencie zauważyłem jaki on jest dla mnie ważny. Był przyjacielem. Przeważnie zachowywał się jak mały, rozpieszczony bachor. Zawsze musiał mieć to co chciał uwielbiał ćpać, pić i zaliczał wszystkich dookoła. Lecz w poważnych sytuacjach zmieniał się całkowicie. To głównie on był tą osobą która załatwiała sprawy zespołu. Nie stał się dilerem grupy przez to że był wokalistą, tak jak w większości zespołów. Stał się nim ponieważ potrafił się troszczyć o resztę zespołu.
*Danny*
Coś lekko zaskrzypiało. Zapewne łóżko. Ben albo przewrócił się na drugi bok, albo wstał. Miałem nadzieje, że to była druga z opcji. Dość długo już tam stałem i ręka mnie zaczynała boleć od walenia. Usłyszałem ciche "kurwa" - czyli wstał. Zacząłem mocniej walić w drzwi i głośniej się wydzierać. Zamek zgrzytnął i drzwi się otworzyły. Zobaczyłem go. Wyglądał strasznie, jak na Bena oczywiście. Miał posklejane włosy, cały się trząsł, a jego zaczerwienione oczy otaczała fioletowa obwódka. Od razu wszedłem do pokoju. Łóżko było w nieładzie, kołdra i koc prawie spadały na ziemię, a prześcieradło było bardzo mocno podwinięte. Niestety przy łóżku leżała rzecz której nigdy bym nie chciał przy nim zobaczyć. Strzykawka. Byłem cholernie ciekawy co tam się stało. Popatrzyłem na niego.
Kila zdań później już wiedziałem. Ona go zdradziła. Tępa szmata. Wiedziałem, że coś jest nie tak pomiędzy nimi, ale tego bym się raczej nie spodziewał. No dobrze, może i nazywałem ją dziwką, ladacznicą, wywłoką spod latarni i tak dalej, ale nie spodziewałem się TEGO. Kiedy Ben wyleciał z jej domu jak oparzony. Nie skupiałem się na ich kłótni, ponieważ w tamtym momencie bulwersowałem się o to, że mój krzak trochę zarósł i wbijał się w dupę. Tak, miałem swój krzak przy jej domu. Zawsze tam siedziałem gdy on szedł do niej. Obserwowałem dom, zazwyczaj słyszałem tylko odgłosy tego jak się pierdolili. Było to cholernie wkurwiające. Nie dlatego, że zazdrościłem mu, że ma dziewczynę, a ja nie. Bardziej nie pasowała mi tam właśnie ona. To ja powinienem tam być zamiast niej. Dzisiaj też tam byłem. Stwierdziliśmy z chłopakami, że trzeba opić nasz sukces. Zostaliśmy nominowani do nagrody "Najlepszy zespół metalcore". Nigdy byśmy się tego nie spodziewali, dlatego też poszliśmy to oblać. Gdy zaklimatyzowaliśmy się na czarnych kanapach w głębi klubu, Ben stwierdził, że idzie do swojej ukochanej. Mieli rocznicę i chciał jej zrobić niespodziankę. Przyjść z winem, kwiatami i prezentem, chyba były to kolczyki. Kiedy Ben wyszedł, odczekałem kilka minut i poszedłem za nim. Chłopakom powiedziałem, że idę coś zaliczyć i żeby na mnie nie czekali. Uwierzyli od razu i życzyli mi miłej zabawy. Znałem drogę do jej domu na pamięć. Po drodze zahaczyłem o kawiarnię i kupiłem duże latte. Usadowiłem się w tych jebanych krzakach. W tym samym momencie z domu wybiegł Ben. Kiedy zniknął za zakrętem, wygramoliłem się z tych chaszczy i pobiegłem za nim. Po kilku minutach biegu mój przyjaciel wszedł do taniego hotelu. Ciekawe dlaczego nie poszedł do drogiego dwie przecznice dalej… Zawsze wolał drogie luksusowe miejscówki. Może wybrał dlatego, że ten był bliżej? Albo chciał się przed nami skryć, a wiedział że w takim miejscu byśmy go nie szukali. Z resztą, nieważne. Poszedłem za nim. Kiedy wszedłem, go już tam nie było, pewnie udał się już do swojego pokoju. Podszedłem do recepcji. Stała tam młoda i bardzo ładna dziewczyna. Zapewne studentka, która dorabia w hotelu.
-Wie pani może do którego pokoju udał się mężczyzna, który był tu prze..
-Nie mogę udzielić takiej informacji. - Spodziewałem się takiej odpowiedzi. Dlatego też przygotowałem wcześniej sto dolarów. Tak na poprawienie pamięci.
- A może to pani pozwoli?- Zapytałem wyciągając studolarówkę. Jej policzki nabrały kolor ostrej czerwieni.
-No dobrze, poszedł do pokoju numer 7.- Wiedziałem, że mi powie. W końcu studenci tacy są, szukają kasy wszędzie. Stwierdziłem, że będę dobry. Dałem jej jeszcze jedną stówę dodatkowo. Niech się młoda cieszy. Podziękowała cicho z szerokim uśmiechem. Odwzajemniłem uśmiech i poszedłem pod pokój numer 7.
Zacząłem dobijać się do drzwi. Do wcześniej wspomnianej chwili. Poszedłem z Beniem na łóżko. Tam go przytulałem i pocieszałem. Zasnął w moich ramionach, a ja przez dużą część nocy patrzyłem na jego piękną osobę.
*Ben*
Kiedy się obudziłem, leżałem na czymś miękkim i ciepłym. Danny, a dokładniej jego brzuch. Leżał w koszulce i spodniach, tak jak ja. Moja ręka była pod jego bluzką i obejmowała jego brzuszek. Moja noga była oparta o jego biodro. Głową wtulałem się w jego kark. Jak tak z nim leżałem, coraz bardziej przestawiłem żałować tego, że zostawiłem Samantę . Nie było to normalne. Czy męski umięśniony brzuch może się równać z płaskim damskim? Czy mężczyzna będzie mnie kochał bardziej niż kobieta? Kogo kochał będę bardziej ja? Te pytania nigdy nie zostaną rozwiązane... O KURWA. My dzisiaj mamy na 18 galę ! Jest 13… Szlag! Muszę go obudzić i znaleźć resztę. Mam nadzieję, że są w mieście, a przynajmniej w kraju. Jestem idiotą, mogłem z nimi zostać. Gdybym to zrobił, w tym momencie prawdopodobnie byśmy się szykowali. Zresztą, w dupie mam ich, muszę obudzić Danego... Ale nie mogę, on tak słodziutko śpi. Wygląda jak małe bezbronne dziecko. To będzie jedna z najtrudniejszych rzeczy w moim życiu...

- Danny?... - gdy to mówiłem lekko nim potrzasnąłem. W odpowiedzi usłyszałem cichy pomruk, chyba jeszcze przez sen. Stwierdziłem, że sam się najpierw ogarnę, a potem go obudzę. Kiedy delikatnie się podniosłem do pozycji siedzącej, poczułem jak silna ręka ciągnie mnie w dół. Oczywiste było, że to Danny. Spojrzałem na niego, miał otwarte oczy, a szeroki uśmiech udekorował jego twarz .

- Jaki humorek dzisiaj mamy? -zapytał patrząc mi w oczy.

- Już lepiej.- nie kłamałem, w tamtym momencie. Czułem się dobrze. Dzięki mojemu przyjacielowi wróciła mi nadzieja na lepsze jutro. Na rozmyślanie będę miał jeszcze dużo czasu, teraz ważne jest, aby wyrobić się na rozdanie nagród. Chyba mój towarzysz nie za bardzo zdaje sobie z tego sprawę, że dzisiejszy dzień jest już od dawna zaplanowany. Właśnie leżał z zamkniętymi oczami i pod nosem śpiewał jakąś nieznaną melodię. Wyglądał uroczo.
-Danny...
- Tak ?
- Wiesz, a propos tej gali…
- Oh Ben, nie martw się, na pewno wygramy. - on serio myślał że mi o to chodzi?!
- Nie o to mi chodzi…
- A o co chodzi mojemu ukochanemu Benusiowi? - powiedział to z wielkim uśmiechem na ustach. Zaowocowało to moim wielkim rumieńcem. Ja go kiedyś zabiję, że tak mnie buraczy. To powinno być karalne. Ale nieważne, muszę temu idiocie uświadomić o co mi chodzi.
- Jak tworzyłem zespół nie sądziłem, że dostaniemy jakąkolwiek nagrodę…- zacząłem. Chciałem, by sam pomyślał. Zajmuje to więcej czasu niż gdybym mu to powiedział normalnie. Ale było o wiele zabawniejsze. Ta jego mina… Coś typu "ale co do cholery to ma wspólnego?!"
- Ale..- w tym momencie wybałuszył szeroko oczy.
- Gala jest dzisiaj! - No nareszcie! Jego szybkość myślenia oraz pamięć mnie dobija
-10 punktów dla gryffindoru! - zacząłem krzyczeć i klaskać w dłonie. Dostałem za to od niego po łbie. Ale było warto.
- Skoro już wiemy gdzie mamy iść - tutaj uśmiechnąłem się szeroko i znacząco - to musimy się zbierać. Nie możemy się spóźnić. A czas mamy do 18. - Danny przyjął to ze spokojem.
-Spoko, damy radę, wystarczy wsiąść w autobus i pojechać. - Ehhh… Znowu muszę go uświadamiać - Mamy mały problem.
- Jaki?
-Skąd weźmiesz autobus?...- jesteśmy w zespole już od kilku lat, a on jeszcze się nie przyzwyczaił.
-No stoi na podjeździe  - uśmiechnął się jakby to on był ten mądry. Taaa, marzenia.
-Czy Ty czasem nie zostawiłeś go z chłopakami?- teraz na pewno zajarzył.
- O kurwa, mają busa! - I taki idiota jest liderem?! No dobra, wiem, że jest słodki i za to można wybaczyć mu wszystko. Ale inteligencją nie grzeszy.
- Tak, musimy zdążyć.
-Spoko zdążymy. W ogóle, która jest? Około 10 co nie?
- Jest po 13...- gdy to powiedziałem mój rozmówca zrobił wielkie oczy i poleciał do swojego pokoju. No tak, przecież tutaj walizki nie ma. Sam musiałem też się przebrać. Po godzinie byłem gotowy do wyjścia. Nie zajęło mi to aż tak dużo czasu patrząc na to, że wszystko musiałem wyprasować. Nienawidzę garniturów, ale niestety czasami trzeba je ubrać. Około 40 minut temu Danny wysłał sms, ze i on jest gotowy i mogę wpadać. Byłem bardzo ciekawy jak wygląda i jakim cudem tak szybko się ogarnął. Gdy zapukałem do drzwi usłyszałem głośne "właź". Gdy go zobaczyłem znowu miałem ochotę go zabić. Serio miał zamiar iść na gale w podartych rurkach, za dużej bluzce i tej swojej starej, zniszczonej skórzanej kurtce z frędzlami?! Wypowiedziałem tylko jedno zdanie:
- Za 10 minut jesteś na dole, jedziemy na zakupy. - i wyszedłem z jego pokoju.

*Danny*

     Siedzimy na tej jebanej gali od 2 godzin i jeszcze nas nie przeczytali. Dopiero są przy deathmetalu. Nie dość, że jest mi gorąco to jeszcze niewygodnie. Miałem ochotę zabić Benia kiedy ciągał mnie po tych wszystkich sklepach. Ale muszę przyznać, że wyglądał wtedy baaaardzo seksownie. Co nie zmienia faktu, że wyglądam jak ciota. Chciałbym być taki jak mój towarzysz. Tę jego loczki słodko opadały na twarz. A ten idiota próbuje je wyprostować. Dobra muszę przestać o nim myśleć, bo może się to źle dla mnie skończyć. Hmm.. Co mogę porobić? Wiem! Mam simsy na telefonie!
***
Gdy zabiłem kolejne dziecko mojej bohaterki (teraz już w sumie wdowy), coś mnie trąciło w ramię. Benio. Patrzył na mnie zirytowany.
- Danny, idioto idziemy!
- Już?! - Co za chuje! Najpierw każą mi czekać tak długi czas, a potem kiedy już znajdę zajęcie nie pozwalają mi zabić wszystkich simsów! Ale nieważne. Wyszedłem na środek. Było tu całkiem dużo ludzi. Wziąłem z Brucem nagrodę i zlazłem. Nic wielkiego, a trzeba było tyle czekać… Ale mamy cały bar i specjalnie dla nas przygotowane pokoje. Plus był taki, że nie trzeba było czekać do końca. Gdy tylko zeszliśmy ze sceny podeszła do nas kobieta. Miała na sobie niebieski strój, w który byli ubrani pracownicy. Na jej lewej piersi była przyczepiona plakietka z napisem "Kate". Typowa lala, blond włosy, ryj tak wytapetowany, że szpachlą by tego nie zdjęli, ale muszę przyznać że biust miała obfity. Uśmiechnęła się zalotnie, wkurwiła mnie tym. Ten uśmiech był skierowany do Benia. Myślałem, że ja uduszę. Tak się do mojego Benia uśmiechać?! No dobra, nie do końca mojego, ale będzie mój. Mam przynajmniej taką nadzieję. Wielkim plusem tej gali jest to, że mamy zasponsorowany pięciogwiazdkowy hotel. I z tego co udało mi się ustalić, to na dachu jest wielki basen. Trzeba pójść tylko do recepcji i wziąć kluczyk. W ten sposób będę miał piękną noc z Beniem w basenie. Planując to wszystko nawet nie zauważyłem, że ta szmata podrywa mojego towarzysza. Na szczęście Ben jest świeżo po rozstaniu więc raczej ma dość dziewczyn. Oby tak było. Trzeba jej jednak przyznać, że się starała. Wypina te cycki lepiej niż niejedna kurwa. Mojego towarzysza to chyba irytuje. Doszliśmy już chyba na miejsce, bo zatrzymaliśmy się przed drzwiami. Już mieliśmy wejść, gdy ona znowu się odezwała:
-Gdyby pan coś potrzebował, to jest mój numer. Jestem tutaj całą noc… - Jeśli dokonam w tym momencie mordu, to na długo mnie zamkną? Chyba sprawa jest tego warta! Ona podrywa Bruca! On jest kurwa mój, nawet jeśli o tym nie wie. Bardzo szybko myśli płynęły po mojej głowie. Momentalnie popatrzyłem na niego. Jego twarz była ozdobiona wielkim burakiem, czyli ona też mu się spodobała… Bosko, znowu jestem dla niego nikim… Znowu dla dziewczyny.
- Mam jedną prośbę...- jego mina wskazywała na to, że jest zachwycony.
- Tak? - Jej uśmiech był tak szeroki, że tapeta się jej marszczyła.
- Zostaw mnie kurwo w spokoju, wolę jego.- Po czym dał mi buziaka w policzek, otworzył drzwi i zaciągnął do pokoju. Zatkało mnie. Myślałem, że śnię. Aczkolwiek byłby to bardzo przyjemny sen. Ben zamknął z hukiem drzwi. Popatrzył się na mnie z uśmiechem.
- To co robimy Danielu? - Uśmiechnął się szeroko. Wiedział, że nienawidzę jak mnie tak nazywał. Ciota… Ale taka kochana…
- Naprawdę wolisz mnie?... - nie mogłem tego odpuścić.
- Oczywiście kochany. Ona nie ma takich cudnych włosów...
- Moje włosy są okropne cioto! - od kiedy on jest aż tak miły?!
- Są! Ale gdybyś je mył, byłyby ładniejsze. - jego uśmiech wskazywał że żartuje, ale uznałem to za dobry moment do wyrwania Benia.
- Możesz mi pomóc w umyciu, skoro aż tak Ci się podobam.
- Okej, idziemy pod prysznic? - O KURWA! Myślałem, że żartuje, ale on wyciągnął ze swojej skórzanej torby biały ręcznik. Kierował się w stronę łazienki, ale złapałem go za rękę i pociągnąłem w stronę wyjścia. Popatrzył na mnie ze zdziwieniem.
- Zabieram Cię w dużo fajniejsze miejsce Kochanie.- Zamknąłem drzwi i wziąłem go na ręce. Stwierdziłem, że po chuja mam iść po klucze? Wyważenie drzwi jest o wiele ciekawsze. Gorsze jest to, że nie wiem dokładnie gdzie to jest. Jakoś się znajdzie. Benio jest lekki więc mogę jeszcze długo go nosić. Jeszcze tak słodko się we mnie wtulał, był taki cieplutki. Utalentowany, miły, cierpliwy, przystojny i do tego taki słodki... Boże, jeśli istniejesz to spraw, abym dzisiaj go przeleciał... Byłem przecież taki grzeczny… Przelatuje tylko osoby które tego chcą… Ćpam okazjonalnie… Tak co 2-3 dni, czy to często?! Jestem chodzącym ideałem Twojego wiernego! Może i nie chodzę do kościoła, ale tylko tłum bym robił , wiem że nie lubisz jak zawracamy Ci dupę, więc się nie udzielam… Ale tak czy srak pomóż! Chcę zobaczyć jego twarz przepełniona rozkoszą jaką mu sprawię. Dobra, ale żeby go przelecieć muszę znaleźć jakieś wejście do naszej magicznej kryjówki. Dobra, jakaś klapa! Pobiegłem do niej, szlag zamknięte.. No dobra, zrobię to brutalniejszą metodą… Hmm, mój glan dobrze rozpierdala klapy… Wejście było trochę ciasne, ale dałem radę i wszedłem. Benio cały czas leżał w moich ramionach. Wszedłem po małych schodkach i stanąłem w cudnym miejscu… Na środku był wielki basen, dookoła były rozmieszczone leżaki. Były nawet dwuosobowe. Pod nimi leżały koce i małe poduszki. Mówiąc krótko - miejsce idealne do zaliczenia Benia. Położyłem go delikatnie na jednoosobowym leżaku. Uśmiechnął się do mnie szeroko. Ja poszedłem szukać włącznika do świateł i wody. Szybko je znalazłem. Włączyłem wszystko. Woda bardzo szybko wypełniała basen. Wokoło nas zapaliło się tysiące świateł. Miały one różne kolory, dominowała czerwień. Poszedłem do mojego towarzysza. Był przygotowany, jedynie ręcznik okrywał jego piękne ciało. Loczki zakrywały mu duża cześć twarzy, na jego policzkach pojawił się lekki rumieniec. Wbrew pozorom nie był chudym i drobnym chłopakiem. Był dobrze umięśniony. Nie przesadnie ale idealnie, wręcz słodko.