środa, 25 grudnia 2013

Frerard III

   Hej? Głupio tak trochę. Tak troszkę dawno mnie tu nie było.. Najpierw dużo zajęć na wakacje, potem parę problemów, nowa szkoła, jeszcze więcej problemów i tak jakoś wyszło. Rozdział chyba dłuższy niż dwa poprzednie, też jakoś tak wyszło. Będę częściej! Jeżeli mi się uda to do końca tego roku dodam shota! :3 Nie będę przedłużała, pozdrowienia dla mojej kochanej bety - Chroma, zostawiłaś dwa błędy! ^^ ~Qń

Gerarda bardzo zaskoczyło milczenie między nim, a Frankiem. Minęło dobre 5 minut zanim zorientował się, że chłopak wyszedł już z łazienki i leży w łóżku, szczelnie przykryty kołdrą. Kiedy to odkrył, bezszelestnie wstał z ziemi, telefon schował do tylnej kieszeni i poszedł do łazienki. Znał ją bardzo dobrze. Regularnie spał w Żelaznej gdy nie miał siły albo ochoty na powrót do internatu. 
   Nie bawił się w spokojną kąpiel w wannie. Nie tym razem. Za bardzo kusiła go myśl o Franku leżącym obok. Gorąca woda działała na jego ciało kojąco. Mocny strumień rozbijał się o ramiona. Stał jakieś 10 minut grzejąc się wodą i myślał. Myślał o tym wszystkim co go tego dnia spotkało. Po prostu odpłynął. Wszystkie jego myśli kierowały się w stronę Iero. Włosów, oczu, głosu, dłoni, nóg, brzucha chłopaka. Marzył o zdobyciu go. W końcu miał okazję. Tylko czy było to warte? Wiedział, że Frank nawet go polubił, jego chęć na niego mogła to uczucie zniszczyć... 
 *** 
   Powietrze okazało się chłodniejsze niż sądził. Przeszły go drgawki z powodu zimna. Najgorsze okazało się to, że przez przypadek wrzucił swoje bokserki do kibla. Nie wycelował na haczyk... Chłopak postanowił zaryzykować. Postanowił spać nago. W jego życiu bywało gorzej. W najgorszym przypadku Frank mógł odkryć, że Gerard nie ma nic na sobie i trochę się przestraszyć. Teoretycznie. 
   Szybko wytarł się wiszącym ręcznikiem, owinął się w pasie i spojrzał w lustro. Jego grzywka była w nieładzie. Ukrywała prawe, zielone oko. Policzki miał jeszcze rumiane po gorącej kąpieli. Uświadomił sobie jaka noc go czeka. Czy raczej z kim. Uśmiechnął się na samą myśl. Nie umiał dłużej się powstrzymywać. Nie chciał, ale musiał. 
   Chwilę później już był suchy i mniej więcej ogarnięty. Chwycił ciemną klamkę w drzwiach, nacisnął i delikatnie pchnął przed siebie. Zza czarnej zasłony widział zarys ciała Franka. Był odwrócony tyłem do niego. Pokój oświetlało jedynie światło z łazienki. Zgasił je. Zapadła ciemność. Po omacku podszedł do fotelu stojącego na przeciwko toalety i położył na nim ubrania. Odblokował telefon, oświetlał sobie nim drogę do łóżka.Odgarnął zasłonę. Frank był szczelnie przykryty dużą częścią kołdry. Nie chciał go budzić. Odwrócił się i podszedł do szafy. Zawsze leżał w niej koc. Od razu położył się obok Iero. Przykrył się i odwrócił plecami do niego. 
   Wrócił myślami do wieczoru. Dalej nie mógł uwierzyć w całą sytuację. Miał wielką ochotę na przytulenie chłopaka. Leżał dobre pięć minut powstrzymując swoje myśli.
    Zadzwonił telefon. Ride the Lightning Metallicy - jego młodszy brat Mikey. Sięgnął pod poduszkę i wyciągnął komórkę. 
-Czego? - zapytał ściszonym, ale podniesionym głosem. 
- Miłe przywitanie. Chciałem pożyczyć od Ciebie kasę. Jesteś w internacie? - głos Mikey'a budził w nim wspomnienia w miarę szczęśliwego życia. Stęsknił się za nim.
- Nie ma mnie. Jutro będę. Wieczorem. A teraz dobranoc. - Ledwo powstrzymując łzy po prostu się rozłączył. Schował znowu telefon, objął rękoma i schował twarz w kocu. 
- Gerard? Coś się stało? - Przeszedł go przyjemny dreszcz. Głos Franka działał na niego uspokajająco. 
- Nic takiego, śpij już. 
- Czy ty leżysz pod samym kocem? Sorry Gee.. Przykryj się też kołdrą, jeszcze zachorujesz. Wystarczy dla nas dwóch! - Głos chłopaka nasycony był smutkiem i wstydem. Żałował wzięcia całej kołdry. To zachęciło Gerarda do położenia się bliżej niego. 
   Odłożył koc na ziemię i przesunął się bliżej środka. Przykrywając się swoją połową kołdry delikatnie dotknął ciała Franusia. 
- Gee! Ale ty zimny jesteś! - I znowu poczuł, że głos Iero przesycony był wstydem i smutkiem. Do tego doszło też zdziwienie i przerażenie. 
- To nic takiego. Trochę zimno mi było i tyle. - odwrócił się całym ciałem w stronę kolegi. 
- Pfff! Jasne jasne! - nie zauważył kiedy Frank przytulił się obejmując go rękoma. 
- Nie dam Ci marznąć! 
   Jego uśmiech był cudowny. Czuł ciepło bijące od ciała chłopaka. Jego dotyk rozgrzewał najdalsze zakamarki ciała. Marzył o tym. W ciągu paru godzin spełniły się jego marzenia. Może nie wszystkie, ale i tak spora ich część. 
   Nie minęło 5 minut, a jego towarzysz spał z głową położoną na jego ramieniu. Przyjrzał się jego twarzy. Wyrażała spokój i zadowolenie. Jeszcze 2 dni wcześniej był dla Iero nikim. Wspomnieniem z początku roku. Nigdy wcześniej nie pomyślał, że to się zmieni. Wyciągnął rękę w stronę Frankowych włosów. Były miękkie i przyjemne w dotyku. Nie powstrzymał się. Pochylił głowę nad jego twarzą i delikatnie pocałował go w policzek, palcami przeszedł wzdłuż jego szyi, ramienia i boku do bioder. 
   Franek miał na sobie jedynie spodnie. Niby tak mało, a jak dużo. Naszła go wielka ochota na zdjęcie ich. Na rozebranie chłopaka do naga. No bo czemu nie. Chciał sprawdzić jak bardzo Frank jest ciasny. Chciał móc go całować. Posmakować jego cudownych ust, wędrować dłońmi po rozgrzanym ciele, objąć go w pasie nogami, poczuć go pod sobą. Chciał po prostu mieć Iero dla siebie. 
   W końcu pochylił głowę tak, że ich twarze dzieliły milimetry. Czuł na ustach jego oddech. Do jego nozdrzy docierał też zapach chłopaka. Zmniejszył odległość między nimi do zera i musnął delikatnie jego usta swoimi. Smakowały równie słodko co wyglądały. Znów to zrobił. Tym razem trochę mocniej i dłużej. 
*** 
   Nie pamiętał kiedy zasnął. Było mu wygodnie z głową na ramieniu Gerarda. Tak ciepło i bezpiecznie. Nigdy podczas zwykłego snu nie było mu aż tak dobrze. Obudziły go czyjeś usta. Z początku myślał, że to któraś z dziewczyn przyszła go wyciągnąć z łóżka. Potem jednak przypomniał sobie poprzedni wieczór. Zrozumiał czyje to usta. Trochę go to zaskoczyło ale także bardzo mu się podobało. Przy trzecim pocałunku otworzył oczy. Gee zwrócił na to uwagę. Jego wzrok przepełniło przerażenie i strach, a usta raptownie się zatrzymały. Wtedy odpowiedział na pocałunek, wręcz go pogłębił. Gee smakował wspaniale. Czuł w nim miętę i smak gum truskawkowych. Po paru sekundach Gerard otrząsnął się z przerażenia i zdziwienia. Nie musieli mówić nic. Oboje wiedzieli jak to się skończy. Gee dalej się z nim całując delikatnie obrócił go tak, że znajdował się tuż nad nim. Zdominował go całkowicie. Frank nie miał nic przeciwko temu. Swoje ręce przesunął na jego biodra. I wtedy dostrzegł, że chłopak jest cały nagi. 
- Gerard, gdzie zgubiłeś gacie? - wyszeptał mu śpiewnie do ucha. 
- Bokserki postanowiły sprawdzić temperaturę wody w kiblu, a cooo? - Ostatnie słowo Zielonooki prawie mu wymruczał. 
- A nic, zapomniałem już jaki bywasz seksowny. - mówiąc to zaczął wędrować dłonią po jego brzuchu i piersi. 
- Ja seksowny? Chyba jednak alkohol szybko na Ciebie działa! - mówiąc to, Gee szeroko uśmiechnął się w jego kierunku. 
- Chciałbyś! Na moje szczęście tak nie jest! - Po tych słowach delikatnie uderzył Gerarda w głowę. - A to za obrażanie siebie w mojej obecności!
- Nie wiem czy zauważyłeś, ale to jestem tutaj od wymierzania kar! 
- Niby co możesz zrobić człowiekowi o takich oczach jak ja? - Wyzywająco wystawił do niego język co tylko zachęciło Waya do kontrreakcji. 
- To! - Frank poczuł jak dłonie drugiego chłopaka delikatnie zaciskają się na jego biodrach, a usta zaczynają składać delikatne pocałunki na szyi. Z jego ust wypłynęło mruknięcie aprobaty dla czynów kochanka. Każde zetknięcie się ich ciał sprawiało mu wszechogarniającą przyjemność. Język Waya stał się najwspanialszą rzeczą na świecie. Nie myśląc sięgnął rękoma do jego nóg, a konkretniej do krocza. 
   Czuł pod palcami, że męskość chłopaka nabrała znacznej wielkości. Zaczął jeździć po niej w tą i z powrotem. Z ust Gerarda wydobyło się ciche westchnienie. Jak to na niego przystało, właśnie w takiej chwili Franka musiało dopaść nurtujące go pytanie. 
- Tak właściwie Gee.. Kto to dzwonił? - nie wytrzymał z ciekawości i w końcu zapytał przerywając chłopakowi obdarowywanie go kolejnymi całusami w obojczyki. Miał szczerą nadzieję, że Zielonooki znajdzie inny sposób na dostarczenie mu przyjemności. 
- Hmm... Mój młodszy brat, Mikey. 
- Masz brata?! 
-Tak. - zauważył, że temat rodziny zepsuł mu humor. 
- Co od Ciebie chciał o tej godzinie? 
- Książkę piszesz, Franiuuu? - jego głos zabrzmiał łagodnie ale stanowczo. 
- Tak! Skąd wiedziałeś?! - Udał zdziwienie w głosie i zaczepnie pocałował go w nos. 
- Ehh.. Niech Ci będzie. Chciał pożyczyć kasę. - Na ustach chłopaka pojawił się na sekundę smutek. A może zirytowanie. Iero nie był pewien. 
- Na co? - Postanowił drążyć temat jak długo będzie się umiał. Bardzo to wszystko go zaciekawiło. 
- A jaki tytuł będzie miała ta książka? 
- Co kupuje Mikey, brat człowieka o cud ustach! - Gerard parsknął ze śmiechu i z poddaniem w oczach pokręcił głową. 
- Uparty jesteś, wiesz? - Nie dał mu odpowiedzieć, bo usta zajął mu pocałunkiem. Całował go natarczywie ale i przyjemnie. Raz na jakiś czas lekko nadgryzając jego dolną wargę. Cholernie go to podniecało. Nie wiedział kiedy jego bokserki wylądowały na ziemi. Nie poczuł kiedy Gee je z niego ściągnął. Poczuł za to kiedy chłopak włożył w niego dwa palce. Sprawiało mu to ogromną przyjemność. Wił się pod jego dotykiem. Usta jego kochanka zostawiały malinkę za malinką na jego ciele. Nagle ból ustał. Chwilę później zastąpił go inny, większy. Wydał z siebie cichy krzyk kiedy Gerard w niego wszedł. Chłopak był delikatny, starał się. Podniecający ból stawał się coraz większy. Frank wplątał ręce we włosy Way'a, drugą chwycił go przed łokciem. Był to jego pierwszy raz z innym chłopakiem. I jednocześnie bardzo przyjemny początek. Gerard wchodził w niego coraz głębiej i szybciej. Oboje głęboko oddychali. Powietrze wokół nich pachniało seksem, potem i alkoholem. To tylko dodawało adrenaliny. 
   Zacisnął mocniej dłoń na ręce chłopaka. Poczuł pod palcami lekkie wybrzuszenie. Blizny. Spojrzał w oczy Zielonookiego. On też zauważył jego odkrycie. Ból nagle znikł. 
- Gee... Tniesz się?... - Poczuł się jakby dostał mocno z liścia. Tak na prawdę znali się od paru godzin. Nie wiedział o nim nic. Prawie. 
- Tak.- Nie odpowiedział nic więcej. Odsunął się od Gerarda i wstał z łóżka. Podniósł z ziemi swoje bokserki i rzucił w stronę krzesła. Okręcił się w poszukiwaniu rzeczy Way'a. Dostrzegł leżące spodnie. Podniósł je i pogrzebał w kieszeniach. Nie znalazł tego czego szukał. Odwrócił się w stronę chłopaka. 
- Daj mi portfel i telefon. - Komenda ta wywołała na twarzy Gerarda zdziwienie, podał mu jednak rzeczy. W portfelu znalazł 669 złotych, mały klucz do pokoju, jakieś zdjęcie i kartkę z numerem telefonu oraz imieniem i nazwiskiem właściciela. Inaczej było z telefonem. Od razu znalazł to czego szukał. Pod klapką komórki leżała srebrna żyletka. Wyciągnął ją, podszedł do okna. Otworzył je i po prostu wyrzucił drobny przedmiot na zewnątrz. 
- Nigdy więcej się nie tnij. Jak coś się stanie, masz biegiem przyjść do mnie, dobrze? - powiedział to kiedy zamknął okno i klęknął przed przyjacielem. Chwycił w swoje ręce jego dłonie i spojrzał w jego oczy szukając potwierdzenia swoich słów. - Dobrze Gee? - Zapytał ponownie. 
-Obiecuję. Wiedział, że może mu zaufać. Wiedział, że mówił szczerze, że przyjdzie do niego z problemem. W tamtym momencie postanowił, że mu pomoże. Postanowił naprawić życie Gerarda. Nadać mu kolorowych barw. Wygonić z jego życia żal. Rozpalić w jego pięknych oczach radość. 
*** 
   Gerard zasypiał myśląc o tym co go spotkało. Całe ich spotkanie przebiegło zupełnie inaczej niż się spodziewał. Smutek w oczach Franka prześladował go we śnie przez cały czas. Pierwszy raz od dawna spał snem spokojnym. Czuł się bezpiecznie w ramionach przyjaciela. Nie pamiętał jednak o czym śnił. Po przebudzeniu pierwszą rzeczą, którą zauważył był brak Iero. Przestraszył się. Bał się, że to jednak był głupi żart jego mózgu. Natychmiast całkowicie się rozbudził. W pokoju panował półmrok. Ciemność rozjaśniło światło padające z łazienki. Wstał gdy tylko to zrozumiał. Podnosząc się z łóżka, sięgnął po telefon leżący pod poduszką. Pokazywał 14:03. 
   Drzwi do łazienki były lekko uchylone. W środku zastał Franka klęczącego przed kibelkiem. Jego przyjaciel wymiotował. Usiadł po turecku obok niego. Delikatnie położył rękę na jego karku i łagodnie pogładził. Frank pozbył się kolejnej porcji wymiocin i podniósł głowę tak by spojrzeć w jego stronę. 
- Mogłeś mnie obudzić Głupolu... Długo to już trwa? - Zdziwiło go zmartwienie i niepokój jaki można było wyczuć w jego własnym głosie. Pierwszy raz aż tak bardzo przejmował się zwykłym rzyganiem. 
- Nawet nie wiem. W pewnym momencie po prostu się obudziłem i pobiegłem do toalety. - Po skoczeniu zdania od razu oddał toalecie kolejny pokłon, a do rur trafiły następne litry. 
- Nigdy więcej nie dam Ci Franiu tyle wypić - wyszeptał mu do ucha tuląc go. Jego włosy pachniały wspaniale. W nocy był tak oczarowany jego ciałem, że nie zwrócił na to uwagi. 
   Zauważył także jaki idealny był właściciel jego serca. Szczupły, delikatny i niewinny, a jednak posiadał spore mięśnie. Tulił go od tyłu, gładził kark i brzuch i napawał tą bliskością. Frank skończył wymiotować godzinę później. Zostawił go wtedy na chwilę by pójść po jego ubrania. Przy okazji odsłonił okno. Słońce stało już wysoko na niebie. Obu poprawił się humor, kiedy zaczął go ubierać. Spodobało mu się opiekowanie Frankiem. Spodobało mu się bycie blisko niego. Spodobało mu się życie. 
*** 
   Dochodziła już 18, kiedy wyszli na dwór. Frank wspierał się na nim. Chłopak dalej źle się czuł. Poczekali, aż będzie trochę lepiej i postanowili powoli wrócić do internatu. Pogoda była wspaniała jak na tą porę roku. Nie padało, nie wiało. Jedynie księżyc zaczynał wyraźnie pojawiać się na gwiaździstym niebie. Czuł się przeszczęśliwy. Przepełniony radością i entuzjazmem. Jak nigdy. Kiedy byli już na terenie internatu usiedli na chwilę na ławce. Spojrzał w oczy Franka. Zobaczył w nich oprócz zmęczenia i bólu także spokój i szczęście. Nie tylko jego cieszyła taka sytuacja. Jego serce zaczęło bić jak szalone kiedy Iero wtulił głowę w jego ramię. Czuli się dobrze razem. Dopełniali się. Gerard pochylił się nad głową drugiego chłopaka i złożył na jego policzku delikatny pocałunek. Zaraz po tym Frank oblał się rumieńcem, ale i jeszcze bardziej się uśmiechnął. Chwycili się za ręce. Pasowały idealnie. 
*** 
   Nie mogli zauważyć postaci stojącej w cieniu drzewa 20 metrów przed nimi. Był to chłopak średniego wzrostu o piwnych oczach i krótkich blond włosach. Na jego tworzy było wymalowane jedno uczucie. Radość.

PS. Tomeg, wymiotujący Frank for ju XD